Czasami zastanawiam się, dlaczego
myślę. Tak, wiem, to było bez sensu, a jednak. Kiedy myślę, to
robię głupoty zamiast się pilnować i widać jak mi to dobrze
wychodzi. W ciągu jednego dnia omalże nie zginąłem dwa.. nie,
trzy razy? Pięknie. W innych szkołach w miesiąc nie miałem takich
wysokich not! No dobra, od tego chronił mnie Dakota. Ale Ciii, to
nie o nim, przynajmniej później. Teraz ważniejsze. Trzeba uspokoić
tego goryla..
Zdałem sobie sprawę właśnie, że
wypowiedziałem to na głos. Oczywiście tylko ostatnie zdanie.
Suuuuuuper. Dajcie mi order za bycie największym masochistą, tylko
o to proszę...
Tak się wyłączyłem, że teraz na
wpół goły minami żłopi się na mnie z odległości zaledwie
metra. Prawie zawału dostałem! Poważnie. I ledwo ujrzałem jego
prawdziwy kolor oczu, przypominający paciorkowate spojrzenie węża.
Brązowe oko wyglądało... przyjaźnie nastawione, nie to co te
zielono jakieś. Heterochromia, mmmm. Czemu musi być gostkiem. A
właśnie, odwlekam myślami moją egzekucję, która ma być
wykonana... kapciem..? Po co mu kapeć w ręce? Nie chcę tak
umrzeć..! Kapeć. Kapeć... Kaaaaapeeeeeć. Hmmm, zabawne słowo. To
takie... takie egzotyczne, prawda?
- Debilu, ja nie mam na Ciebie siły,
wypierdalaj z tego pokoju i nie wracaj – zawarczał wściekle
szarpiąc za moje ramiona. Chyba powiedziałe, to na głos. Ups.
Moja mina była komiczna jak widać, bo
na chwilę chłopak się zorał. Dosłownie zorał, nic innego tu
nie pasowało. Haahahah.
Czy on powiedział, że mam wypierdalać i
trzyma mnie za ramiona? Mam się wyrywać? Oj nieeee, za wielkim
leniem jestem, Nie potwierdzę Wam jednak tego, wybaczcie, za żmudną
pracą byłoby wyrabianie sobie takiej licencji. Ale może innym
razem! Ah, tak. Moja gehenna się znowu irytuje. Wybaczcie mi na
chwilkę.
- Ale ja nic nie zrobiłem,
przepraszam, przepraszam! Tylko nie pożeraj mnie, chuchro ze mnie w
końcu! - spojrzałem na niego błagalnie. A może to było
spojrzenie typu „Chcę to zjeść~~~!”. Umm, to są u mnie
podobne miny. Byle nie odebrał tego źle.. Ale chyba ma to w dupie,
szczerze powiedziawszy. Heh, heh.
W tym momencie oklapł na moje łóżko,
tuż obok mnie i spuścił głowę.
Co... Czekajcie proszę. Buforuję.
On się poddał?
On...?
Chyba nie łapię - To powiedziałem
na głos. Celowo, żeby nie było!
Usłyszałem zniekształcony ton głosu
mojego współlokatora, który teraz żłopił się na mnie w sposób
przeze mnie niezrozumiały. To jest, <tak wiem, nie zaczynamy
zdania OD:..> ta mina tak nie pasowała, że nie mogła być na
jego twarzy. Proszącej twarzy. Kurde, znam go od kilku godzin, a
wiem, że on nie prosi!
- Mógłbyś mi łaskawie, kurwa
wymienić mi swoje choroby psychiczne? Ja tu do Ciebie mówię od
DZIESIĘCIU MINUT, a Ty, jak ślepak, gapisz się na mój tors. Albo
jesteś niewyżyty i lubisz chłopców. Nie obchodzi mnie to, nie
zachowuj się jak zaćpany trup.
Zaćpany Trup? Hahahahah, da się tak?
… To wcale nie tak, że sobie to wyobraziłem. Wcale. I nie wyszło
w ogóle tak, że zobaczyłem własną twarz, jakbym patrzył w
lustro. W ogóle. No dobra, to i tak śmieszne. Hahaha. Dobra, już
mniej. Czy on przypadkiem nie cedził słów CAPS LOCKI'IEM?Looool,
ja też tak chcę! Niewaaaażne. Odpowiedziałem.
- Nie, nie mam żadnych chorób
psychicznych, tylko gadam sam ze sobą i nie lubię chłopców.
Chłopaków, to brzmiało jakbym był pedofilem. Bleh. Za dużo
myślę. A zaćpany trup brzmi przerażająco, i to oj, jaaaak! Ja
żyję, Minami. Ż-Y-J-Ę. - literując, robiłem dziwne miny, czego
się dowiedziałem po nieodgadniętej minie Minami'ego. A mianowicie
takiej, która się powstrzymuje od uśmiechnięcia i się brzydko
wygina. Szybko się jednak opanował.
- NIKT się TAK nie zamyśla, deklu
– Taaaaak, nie fajny CAPS LOCK! - Odpływasz. Jeździsz na
prochach? To pewnie przez to się nie zabiłeś prawie w łazience.
To by wyjaśniało sieroctwo. Ale darcie się bez powodu.. –
zamyślił się. I nagle zrobił komicznie przerażającą minę –
Jak będziesz odwalał coś przed snem, to idziesz spać na schody.
Innego wyjścia nie ma. NIE MA. - Jezu, jezu. Jestem w niebie, tyle
tego przecudownego WYCIA! O, chyba mi się także udało!! Jestem
zajebisty! Ale czekajcie, czekajcie, buforowanie. Coś mówił.
- Ja nie lunatykuję! Co najwyżej
śpiewam przez sen czasami... No co! Nie patrz tak na mnie!
Jego spojrzenie mnie wgniotło w
ziemię. A nie. To jego łapsko. Jak można mieć tak wielkie łapska
i nie mieć na nich widocznych włosów? Chyba odbiegam od tematu..
- Zamorduję Cię, Matt. Ah, nie,
Matthew. Zapomniałbym – posłał do mnie cwane spojrzenie- tylko
spróbujesz coś wywinąć, a współczuję Ci.
Mam ochotę go ugryźć. To chyba
zabrzmiało perwersyjnie.. To nie ja.
- Ermmm, czy przypadkiem nie miałeś
gdzieś iść? Bo tak chyba dochodzi dwudziesta druga i... Nie
chciałbym Cię wyganiać, ale tam są drzwi. - kuliłem się z
każdym wypowiedzianym słowem. Chyba robię się znów pyskaty.
Trudno. Moja aluzja przynajmniej była dobrze odebrana i już po
chwili patrzyłem na zbierającego się chłopaka. Szybki jest. I
chyba za bardzo w tym momencie.
Zarumieniony ledwo ujrzałem spadający
ręcznik z bladych bioder Minami'ego, a już fascynowałem się
pięknem misternie zrobionej podłogi. Przez ponad godzinę po jego
wyjściu wbijałem sobie za tę reakcję, która najwyraźniej nie
wkurzyła mojego współlokatora, a wręcz przeciwnie.
Czy mam się go bać pod innym
względem..? Zaczynam.
akcja z rozdziału na rozdział się rozkręca. supcioooo <333 czekam na kolejny rozdział.. :)))
OdpowiedzUsuńKapeć brzmi egzotycznie :3
OdpowiedzUsuń