Odwróciłem się powoli
w stronę mojego przyszłego mordercy i zacząłem się delikatnie
cofać, aby go jeszcze bardziej nie rozjuszyć. Co, swoją drogą
chyba mi nie wyszło. A dlaczego tak sądzę? Otóż, twierdzę tak,
widząc z jaką siłą złapał mnie za łokieć, mój biedny
łokieć~! Zaczął mnie ciągnąć w kierunku wspólnego pokoju, a
ja nie zamierzałem nawet się wyrywać. Przecież i tak zawsze to
daje odwrotny skutek, a nuż da mi jeszcze kilka godzin życia, żeby
się z moimi najbliższymi pożegnać? I nawet nie miałem jak się
odezwać do Ami'ego, który przerażony obserwował nasze oddalające
się sylwetki. Moje przemyślenia urwały się, kiedy przekroczyłem
próg pokoju. Ekhem, może nie ja sam, dobrowolnie, ale siłą
zawleczony.
Ile dajecie mi godzin życia?
A może minut? Osobiście sądzę, że godziny nie dotrwam.
Ledwo zarejestrowałem
to, iż Minami przyszpilił mnie do ściany, łypiąc na mnie tymi
rozwścieczonymi ślepiami. Szczerze mówiąc, gdyby nie miał tak
groźnej miny, wyglądałby jak uroczy kocur.
Nie dane mi było jednak
dużo myśleć. Usłyszałem przy uchu lodowaty ton chłopaka.
- Sądziłem, że
skorzystasz z mojego przyzwolenia, jeśli chodzi o ucieczkę, jednak
jak widać, jesteś za głupi, żeby słuchać starszych. Wolałeś
gadać o mnie na środku korytarza. Inteligentnie. A więc lepi-
- Nie zaczyna się zdania
od 'A więc'- automatycznie poprawiłem go, co chyba było nie
najlepszym posunięciem, prawda? -.. Chociaż może ja się już
zamknę- Dodałem wyższym głosem. On mnie za to już na pewno
zabije..
Warknął coś, czego nie
zrozumiałem. Mam współlokatora wilka? O ja cię, super. Zostanę
zagryziony.
- Naprawdę chcesz szybko
zejść z tego świata, heh.. W takim razie może ci w tym pomogę –
Pociągnął młodszego za koszulkę, z łatwością go podnosząc.
Co za chuderlak.
- Przepraszam, proszę
mnie nie zabijać~! Ledwo co tutaj przyjechałem, nooo. I na pewno
nie jestem smaczny. – zrobiłem błagalną minę. Dlaczego mam
taki niewyparzony jęzor? Pomóżcie mi!
Nie potrafiłem określić
aktualnego wyrazu wyższego chłopaka, jednak nie wyglądał już tak
przerażająco. Odetchnąłem, kiedy mnie puścił. Jeszcze mam czas.
- Jeszcze raz zrobisz coś
głupiego, a ci nie podaruję. To ostrzeżenie.
- Przecież słychać, co
to było, idiotą nie jestem.. - burknąłem pod nosem, tak, że
mnie nie zrozumiał.
Zignorował mnie kompletnie
i zajął miejsce przy biurku. Zatem ja idę się wykąpać, o! Jeśli
mam umrzeć, to muszę być czysty i pachnący. I nie mogę zapomnieć
o testamencie. Tak, Dakota byłby zawiedziony, gdyby nie dostał
mojej biblioteczki z mangami..
Znajdując się już w
wannie, nie przemyślałem jednej ważnej rzeczy. A mianowicie
wzięcia mojego ręcznika. Walnąłem się otwartą dłonią w
twarz, przy okazji aplikując sobie do oczu pianę. Jestem idiotą.
Może właśnie tak od dawna powinienem się przedstawiać? Potem
jeszcze pokażę wam, jaką jestem sierotą. Ale to za chwilę.
Najpierw trzeba wyjść. Chyba to nie był najlepszy pomysł. Oj,
nie.
Aktualnie leżałem na
podłodze, mając swoje ciuchy przed oczami. Mokre ciuchy, tak przy
okazji. Jak się tu znalazłem? Otóż próbowałem złapać ręcznik
do rąk wiszący jakieś dwa metry od wanny. Dopiero wtedy zdałem
sobie sprawę z tego, że jest śliska. Trochę za bardzo, jak na
mnie. I tak oto teraz mało wygodnie rozłożyłem się na posadce.
Niezdarnie wstając, próbowałem przewiązać bluzę na biodrach
tak, aby zasłaniała to, co powinna. Ubrany tak wyszedłem z
łazienki i szybko dopadłszy szafy, dokopałem się bielizny i
koszulki. I tak szybko jak się pojawiłem, tak szybko mnie nie było.
Już ubrany, umyty, i
ogarnięty, leżałem w łóżku i słuchałem tyrady Minami'ego o
tym, jakim to jestem skończonym debilem, skoro nawet nie potrafię
się wykąpać bez demolowania pomieszczeń.
- Ja wcale nie będę
musiał ci nic robić. Ty sam zrobisz to lepiej, zabijając się
przez własną głupotę.
- Jakoś tyle lat żyję,
i nic sobie nie zrobiłem. To chyba jeszcze te kilka miesięcy
przeżyję.
Wbiłem w niego
przeszywające spojrzenie, jednak on nic z tego sobie nie zrobił.
- Radzę ci się pilnować
młody, bo ukatrupię.
Kiedy skończył, mogłem
usłyszeć trzaskanie drzwiami wychodzącego chłopaka.
Obrażony przytuliłem się
do ściany, zza której po chwili dało się słyszeć lecącą wodę
spod prysznica. Być może będę miał tyle szczęścia i jakoś się
z nim dogadam?
Nie mając co robić, bo
jakże inteligentnie nie wziąłem tabletu, gadałem sam do siebie,
dopóki mój współlokator się wyszedł, przepasany jedynie
ręcznikiem wokół bioder, usiadł przed laptopem i chwilę potem
zawzięcie coś wpisywał.
Geh, może i jest blady, ale
o sylwetkę to widać, że dba. Dlaczego ja się za siebie nie wezmę?
Z takim wyglądem, miałbym
zagwarantowane powodzenie u dziewczyn. Ehh, marzenia.
Minami, jakby czując moje,
zirytowany spojrzał na mnie krytycznie pytając, czy mam jakiś
problem. I co miałem mu odpowiedzieć, że narzekam na to, że
jestem chuderlakiem bez żadnych mięśni i żadnego powodzenia? Phi,
niedoczekanie jego. Fuknąłem jedynie, że nie. Jednak kiedy
powrócił do przerwanej czynności, patrzyłem na niego nadal. No
może nie konkretnie na niego, a na to, co robił. A mianowicie z
kimś pisał. Niby oczywiste zajęcie, a jednak ciekawsze było
patrzenie się na to niż w sufit.
Z Takiej odległości mogłem
bez problemu przeczytać niektóre słowa. Jedyne, czego się
dowiedziałem, to to, że pisał z niejakim Rukią i że planują się
dzisiaj spotkać. O 22? To za godzinę. Czyli to ktoś z akademika,
skoro nadal piszą, mimo iż są umówieni. Widzicie? Jeśli chcę,
to potrafię być inteligentny. A jak!
- Nie masz na co się gapić?
...Ale nie na tyle, żeby się
odwrócić kiedy znowu na mnie spojrzał. Idiota. Oczywiście ja, nie
on, ponieważ on przeżyje. Ja, jak widać, chyba nie.
Jęki jeju jeju jeju jeju nw czy wchodzisz jeszcze na tego bloga ale jak wchodzisz to napisz kokejna notkę do tego opka *o* piszesz tak genialnie... Twój styl pisania jest taki inny, wyjątkowy, ze az cgce sie czytac dalej!!! ( przepraszam za bledy pisze na tel.)
OdpowiedzUsuń