20 sierpnia 2013

Rozdział 6.

   Odwróciłem się powoli w stronę mojego przyszłego mordercy i zacząłem się delikatnie cofać, aby go jeszcze bardziej nie rozjuszyć. Co, swoją drogą chyba mi nie wyszło. A dlaczego tak sądzę? Otóż, twierdzę tak, widząc z jaką siłą złapał mnie za łokieć, mój biedny łokieć~! Zaczął mnie ciągnąć w kierunku wspólnego pokoju, a ja nie zamierzałem nawet się wyrywać. Przecież i tak zawsze to daje odwrotny skutek, a nuż da mi jeszcze kilka godzin życia, żeby się z moimi najbliższymi pożegnać? I nawet nie miałem jak się odezwać do Ami'ego, który przerażony obserwował nasze oddalające się sylwetki. Moje przemyślenia urwały się, kiedy przekroczyłem próg pokoju. Ekhem, może nie ja sam, dobrowolnie, ale siłą zawleczony.
Ile dajecie mi godzin życia? A może minut? Osobiście sądzę, że godziny nie dotrwam.
Ledwo zarejestrowałem to, iż Minami przyszpilił mnie do ściany, łypiąc na mnie tymi rozwścieczonymi ślepiami. Szczerze mówiąc, gdyby nie miał tak groźnej miny, wyglądałby jak uroczy kocur.
Nie dane mi było jednak dużo myśleć. Usłyszałem przy uchu lodowaty ton chłopaka.
- Sądziłem, że skorzystasz z mojego przyzwolenia, jeśli chodzi o ucieczkę, jednak jak widać, jesteś za głupi, żeby słuchać starszych. Wolałeś gadać o mnie na środku korytarza. Inteligentnie. A więc lepi-
- Nie zaczyna się zdania od 'A więc'- automatycznie poprawiłem go, co chyba było nie najlepszym posunięciem, prawda? -.. Chociaż może ja się już zamknę- Dodałem wyższym głosem. On mnie za to już na pewno zabije..
Warknął coś, czego nie zrozumiałem. Mam współlokatora wilka? O ja cię, super. Zostanę zagryziony.
- Naprawdę chcesz szybko zejść z tego świata, heh.. W takim razie może ci w tym pomogę – Pociągnął młodszego za koszulkę, z łatwością go podnosząc. Co za chuderlak.
- Przepraszam, proszę mnie nie zabijać~! Ledwo co tutaj przyjechałem, nooo. I na pewno nie jestem smaczny. – zrobiłem błagalną minę. Dlaczego mam taki niewyparzony jęzor? Pomóżcie mi!
Nie potrafiłem określić aktualnego wyrazu wyższego chłopaka, jednak nie wyglądał już tak przerażająco. Odetchnąłem, kiedy mnie puścił. Jeszcze mam czas.
- Jeszcze raz zrobisz coś głupiego, a ci nie podaruję. To ostrzeżenie.
- Przecież słychać, co to było, idiotą nie jestem.. - burknąłem pod nosem, tak, że mnie nie zrozumiał.
Zignorował mnie kompletnie i zajął miejsce przy biurku. Zatem ja idę się wykąpać, o! Jeśli mam umrzeć, to muszę być czysty i pachnący. I nie mogę zapomnieć o testamencie. Tak, Dakota byłby zawiedziony, gdyby nie dostał mojej biblioteczki z mangami..
Znajdując się już w wannie, nie przemyślałem jednej ważnej rzeczy. A mianowicie wzięcia mojego ręcznika. Walnąłem się otwartą dłonią w twarz, przy okazji aplikując sobie do oczu pianę. Jestem idiotą. Może właśnie tak od dawna powinienem się przedstawiać? Potem jeszcze pokażę wam, jaką jestem sierotą. Ale to za chwilę. Najpierw trzeba wyjść. Chyba to nie był najlepszy pomysł. Oj, nie.
Aktualnie leżałem na podłodze, mając swoje ciuchy przed oczami. Mokre ciuchy, tak przy okazji. Jak się tu znalazłem? Otóż próbowałem złapać ręcznik do rąk wiszący jakieś dwa metry od wanny. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że jest śliska. Trochę za bardzo, jak na mnie. I tak oto teraz mało wygodnie rozłożyłem się na posadce. Niezdarnie wstając, próbowałem przewiązać bluzę na biodrach tak, aby zasłaniała to, co powinna. Ubrany tak wyszedłem z łazienki i szybko dopadłszy szafy, dokopałem się bielizny i koszulki. I tak szybko jak się pojawiłem, tak szybko mnie nie było.

Już ubrany, umyty, i ogarnięty, leżałem w łóżku i słuchałem tyrady Minami'ego o tym, jakim to jestem skończonym debilem, skoro nawet nie potrafię się wykąpać bez demolowania pomieszczeń.
- Ja wcale nie będę musiał ci nic robić. Ty sam zrobisz to lepiej, zabijając się przez własną głupotę.
- Jakoś tyle lat żyję, i nic sobie nie zrobiłem. To chyba jeszcze te kilka miesięcy przeżyję.
Wbiłem w niego przeszywające spojrzenie, jednak on nic z tego sobie nie zrobił.
- Radzę ci się pilnować młody, bo ukatrupię.
Kiedy skończył, mogłem usłyszeć trzaskanie drzwiami wychodzącego chłopaka.
Obrażony przytuliłem się do ściany, zza której po chwili dało się słyszeć lecącą wodę spod prysznica. Być może będę miał tyle szczęścia i jakoś się z nim dogadam?
  Nie mając co robić, bo jakże inteligentnie nie wziąłem tabletu, gadałem sam do siebie, dopóki mój współlokator się wyszedł, przepasany jedynie ręcznikiem wokół bioder, usiadł przed laptopem i chwilę potem zawzięcie coś wpisywał.
Geh, może i jest blady, ale o sylwetkę to widać, że dba. Dlaczego ja się za siebie nie wezmę?
Z takim wyglądem, miałbym zagwarantowane powodzenie u dziewczyn. Ehh, marzenia.
Minami, jakby czując moje, zirytowany spojrzał na mnie krytycznie pytając, czy mam jakiś problem. I co miałem mu odpowiedzieć, że narzekam na to, że jestem chuderlakiem bez żadnych mięśni i żadnego powodzenia? Phi, niedoczekanie jego. Fuknąłem jedynie, że nie. Jednak kiedy powrócił do przerwanej czynności, patrzyłem na niego nadal. No może nie konkretnie na niego, a na to, co robił. A mianowicie z kimś pisał. Niby oczywiste zajęcie, a jednak ciekawsze było patrzenie się na to niż w sufit.
Z Takiej odległości mogłem bez problemu przeczytać niektóre słowa. Jedyne, czego się dowiedziałem, to to, że pisał z niejakim Rukią i że planują się dzisiaj spotkać. O 22? To za godzinę. Czyli to ktoś z akademika, skoro nadal piszą, mimo iż są umówieni. Widzicie? Jeśli chcę, to potrafię być inteligentny. A jak!

- Nie masz na co się gapić?
...Ale nie na tyle, żeby się odwrócić kiedy znowu na mnie spojrzał. Idiota. Oczywiście ja, nie on, ponieważ on przeżyje. Ja, jak widać, chyba nie.

1 komentarz:

  1. Jęki jeju jeju jeju jeju nw czy wchodzisz jeszcze na tego bloga ale jak wchodzisz to napisz kokejna notkę do tego opka *o* piszesz tak genialnie... Twój styl pisania jest taki inny, wyjątkowy, ze az cgce sie czytac dalej!!! ( przepraszam za bledy pisze na tel.)

    OdpowiedzUsuń