4 marca 2015

Rozdział 14.

  14 SPOTKANIE


 Nie mam pojęcia ile tak leżałem, wiem jedynie, że zasnąłem przed piątą, a Minamiego wciąż nie było.**


Minami


- Mógłbyś się w końcu odpieprzyć od nie swoich spraw? - wywarczałem do komórki. Przez głowę przeszła mi myśl, o Matt'cie. Jeszcze tak wrogiego tonu ode mnie nie słyszał. - Albo zostawisz tego chłopaka w spokoju, albo ja się tobą zajmę. - krótka pauza – A wiesz, że jestem od ciebie silniejszy.

 Parsknąłem do odbiorcy, a usłyszałem zdenerwowany ton.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić. Kto w ogóle powiedział, że to ja się nim zajmę? - zaśmiał się perliście – miej swojego chłoptasia na baczności, bo, kto wie, może byśmy go zwerbowali? Do zobaczenia, Minami.
  W pustym korytarzu można było usłyszeć głucho rozchodzący się dźwięk zakończenia rozmowy.
-Uważaj, bo pozwolę ci go tknąć, Sora. - moje kroki roznosiły się echem po całym budynku.
Matt, nie będziesz od teraz zwykłym uczniem, czy tego chcesz, czy nie.

**

  Ranek wydawał mi się całkiem przychylny, słońce przenikające przez zasłony oświetlało pięknie cały pokój, zachęcając mnie do wstania. Przecierając oczy, zerknąłem na drugie łóżko, oczywiście będące puste i nienagannie zaścielone. Domyśliłem, że godzina jest późna, skoro się wyspałem, jednak kiedy tylko przypomniałem sobie wczorajszy dzień, odechciało mi się czegokolwiek...

- Chociaż zjadłbym sobie coś.. - jęknąłem żałośnie, a mój żołądek mi zawtórował.
 I w tej chwili do pokoju weszła najmniej przeze mnie chciana osoba.


 I nie, to nie Sora. On jest na drugim miejscu.

- Będziesz się tak cały dzień wylegiwał? Jest po dwunastej.
Rzucił we mnie dwoma paczuszkami, z których poczułem coś ładnie pachnącego. Nie zastanawiając się, co to, rozerwałem szybko papier, uwalając rąbek mojej pościeli. Wypasione kanapki~~!

- Jestem w raju! Dziękuję ci, Minami! - odłożyłem jedzenie i rzuciłem się na wyższego chłopaka.
 Ten zupełnie zaskoczony charknął coś, czego nie zrozumiałem i poczułem jak jego ciało sztywnieje. Złapał mnie mało chętnie i powoli odsunął od siebie.
- Nie rzucaj się na mnie jak panienka na swojego chłopaka, trochę przyzwoitości.
Jedz szybko, bo wychodzimy na miasto.

A ja znieruchomiałem.
- Na miasto..? Nie ma mowy! Już po wczorajszym dość mi wrażeń!
Spojrzał na mnie srogo, więc już się nawet nie odzywałem.

- Jesteś już tu kilka dni, pewnie chciałbyś się przejść do sklepu i coś kupić. No i musimy porozmawiać.
Phfff, jaki sztywny i formalny.. Nuuuuda.
Przyjąłem do siebie i kiwnąłem głową na zgodę. Nic mi się przy nim nie stanie w końcu..
Przynajmniej nie musiałem pytać, gdzie mamy iść. Robimy postępy, oj, robimy~~

**

   Kiedy już się ogarnąłem, w końcu wyszliśmy na miasto i mogłem oprzytomnieć, rzeźkie powietrze nie pokazywało na ocieplenia w najbliższym czasie. A ja chcę już lato...
   Minami nie odezwał się do mnie ani słowem nim nie dotarliśmy do owego sklepu.
 Nie nazwałbym tego w sumie sklepem a marketem. Niedaleko jest w sumie, jakieś piętnaście minut drogi.  Ale mniejsza z tym. Teraz liczą się słodycze!

  Wbiegłem jak głupi przez drzwi, które ledwo zdążył się przede mną otworzyć i rozejrzałem się po półkach.
  Nabiał, pieczywo, alkohol, napoje, chipsy, soki, słodycze, lodówki, mięso... SŁODYCZE!
Pobiegłem do regału ze słodyczami, który nawiasem mówiąc, był ogromny. Chyba będę tu stałym bywalcem, Hehehehe...

 Zapominając o moim współlokatorze, którego i tak chyba wywiało, oddałem się kontemplowaniu cudowności wyeksponowanych na półkach. Hęę, potrafię jak chcę użyć super języka, nie? Masssster~~
  Zgarnąłem do ręki dwie duże paczki żelków, Stos lizaków i kolejną paczkę, tym razem gum owocowych, trzy batoniki, galaretki w czekoladzie, kolejne żelki, cukierki, kilka czekolad i mialem zamiar wziąć gumy miętowe, jednak kiedy wyciągnąłem dłoń w ich kierunku, połowa trzymanych przeze mnie rzeczy poleciała na podłogę...
Próbując wszystko podnieść, zauważyłem rękę podającą mi upuszczonego lizaka.

-Dzięk- urwałem widząc twarz Sory.
- Może przyda ci się pomoc przy zabieraniu tego ogromu słodkości? - zerknął na mnie wymownie i zahipnotyzował swoimi ciepłymi oczami. Nie wiem ile trwała ta chwila, ale po ocknięciu się znowu nie dane mi było dokończyć zdania.
- Nie trz-
-Czy w CZYMŚ nie przeszkadzam? - usłyszeliśmy chłodny i poddenerwowany głos Minami.
- Ah, jaka miła niespodzianka, przyjacielu. Czyżbyście byli nierozłączną parą? - rzucił żartobliwie Sora.
 Czułem tę presję i atmosferę, która robiła się coraz bardziej zwarta. Z każdą chwilą chciałem uciec stąd czym prędzej. Pozbierałem więc, jak najszybciej swoje zakupy z ziemi i oznajmiłem mojemu towarzyszowi, żebyśmy odchodzili.
Sora przybrał na twarzy zasmuconą minę.
- Naprawdę musicie się już zbierać? A tak się ucieszyłem na te spotkanie, doprawdy..
 Minami na te zdanie prychnął i pociągnął mnie za ramie. Przez to o mało co nie upuściłem wszystkiego na ziemię.

 Przybysz zwinnie włożył mi do kieszeni swoją wizytówkę i udał się ku wyjściu.
Stojąc przy kasie i mając wolne ręce już sięgałem do torby po swój portfel, kiedy starszy chłopak mnie zatrzymał. Spojrzałem w kierunku jego dłoni wyciągających z grubego portfela pieniądze.

Ile pieniędzy miał przy sobie...
Kiedy kasjerka wszystko policzyła, spakowałem to sprawnie do torby i dopiero wtedy całe napięcie ze mnie zeszło.
- Reszty nie trzeba – rzucił, kiedy widział sprzedawczynię gramolącą się zresztą i pociągnął mnie znów w stronę wyjścia.
**
 Kiedy dotarliśmy do internatu, Minami kazał mi iść za nim.
Bezgłośnie się zgodziłem i podążyłem za współlokatorem w przeciwnym kierunku od naszego pokoju. Po minucie błąkania się korytarzami, znaleźliśmy się w małej sali, do której chłopak miał klucze. Muszę go o to potem zapytać.

 Zdjął ze mnie torbę, dotykając tym samym mojego ramienia przez co zareagowałem wzdrygnięcia. Po dzisiejszym incydencie dziwnie się czułem, gdy mnie dotykał.
- Możemy w końcu spokojnie porozmawiać. - wypuścił spokojnie powietrze, widocznie lekko 
zmęczony dzisiejszymi wydarzeniami. - Zanim zacznę temat.. Zamierzasz się do tego idioty odzywać? - spojrzał z uporem na moją kieszeń od kurtki.
Połknąłem ślinę, czując natarczywy wzrok na swojej osobie.
- Nie wiem...


  Przez całą tę sytuację nie mogłem racjonalnie myśleć, a wręcz przeciwnie, bałem się gdziekolwiek wychodzić poza mury tego internatu. Kręciłem się niemiłosiernie, całą pościel doprowadzając do nieładu, a jej większość leżąca na podłodze wołała o pomstę do piekła. Nie moja wina, że jak się denerwuję, to nie potrafię zostać w bezruchu.


**

2 komentarze:

  1. Już miałam wyłączać komputer, ale pomyślałam: "Może jest nowy rozdział?" I jest! Ale moja radość nie trwała długo, bo po chwili już był przeczytany:C I znowu smutek..
    PS. Słodycze...<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha jak ja kocham to opowiadanie ^3^. Jest jednym z najbardziej ciekawych i zabawnych jakie czytałam. Czekam na kolejny . Szkoda tylko że tak szybko zleciało czytanie tych wszystkich rozdziałów. Czekam na coś dłuższego.

    OdpowiedzUsuń