Otrzepując swoje dołujące myśli
postanowiłem pokazać się od innej, pewnej strony.
Działała ona często, a nauczył mnie
jej Dakota, kiedy nie mógł znieść poniewierania moją osobą.
Nie dam się. Haaaa! Zabawę czas
zacząć!
Mój tok myślenia jest dziwny, jednak
wolę udać zupełnie inną stronę, by mieć odrobinę szacunku od
innych. W końcu każdy ma w sobie coś sztucznego, prawda? Ja
przynajmniej jestem tego zdania.
Stanęliśmy przed drzwiami jadalni.
Poza przygłuszonymi głosami uczniów dało usłyszeć się porządne
wciągnięcie powietrza. Nie zwracając na nic wokół uwagi
pociągnąłem pewnie drzwi lecz nic się nie stało.
Hęęę? Zamknięte?
Hęęę? Zamknięte?
Wystarczyła chwilka, a zorientowałem
się, że te wrota trzeba PCHAĆ, nie CIĄGNĄĆ.
Cóż, moja ciamajdowata strona jednak
jest niemożliwa do ukrycia...
Próbowałem nie zwrócić uwagi na
parsknięcie moje współlokatora.
..
..
..
Nie dało się. Mógł chociaż się
powstrzymać! Z ledwością utrzymałem pewność siebie przy sobie,
gdyż zaczęła ulatywać, dlatego podjąłem się szybkiej reakcji.
PCHNĄŁEM tym razem drzwi, a głosy,
jak w filmie, ucichły i wszystkie głowy były skierowane na moją
osobę. Odwrócili się, kiedy Minami wszedł za mną. Czułem jednak
te spojrzenia na sobie.
Ta chwila trwała kilka sekund, lecz
wyglądała na długą. Nie zastanawiając się już, dziarskim
krokiem pokonałem dzielącą mnie drogę do jedynego pustego stolika
stojącego przy środkowym oknie. Kiedy usiadłem przy nim, znów
przybrały szepty na sile.
Co ja tym razem zrobiłem? Jeny,
denerwujący są.
Dopiero teraz zwróciłem uwagę, że
Minami'ego przy mnie nie było. Rozmawiał z jakimś brązowowłosym
chłopakiem, który w tym momencie wpatrywał się we mnie. Kiwnął
w moją stronę, żeby jego rozmówca spojrzał w moim kierunku.
W ciągu króciutkiej chwili widziałem
kilka emocji na jego twarzy. Z zaskoczenia po wkurzenie trwające
najdłużej, zmieniające się w zrozumienie. Wstał powoli z
miejsca, które zajmował a spojrzenia lądowały to na nim, to na
mnie i tak w nieskończoność. Ta dziwna sytuacja napawała mnie
dziwnym niepokojem.
Zrozumiałem, że te miejsce tylko on zajmował.
-Wypad z jego miejsca, jeśli chcesz
żyć, młody- ktoś do mnie krzyknął. A ja się zląkłem. Nie
ruszyłem się jednak, tylko czekałem na reakcję ciemnowłosego.
Nie chcę nawet myśleć, jak
zapracował na swoją reputację, że wszyscy traktują go z
szacunkiem i respektem. Starszy chłopak był już przy mnie i
wpatrywał się we mnie.
Czy tylko mnie dziwi ta nienormalna
adaptacja? Normalnie jakbym czytał jakieś opowiadanie.
Tylko, że tutaj by nastąpiła lekka
deformacja zdarzeń. Ten stanął by naprzeciw mnie, poklepał by
mnie po ramieniu i ze spokojnym uśmiechem usiadł by bez słowa
.
Tutaj było tylko zwykłe klapnięcie
na krzesło, bez żadnego uśmiechu. Uśmiechnąłem się, widząc
reakcję ludzi. Świetnie. Nawet pan wydający jedzenie miał
uchylone usta, jakby ujrzał jakieś Bóstwo.
Jaaaay, jestem Bóstwem!
Dzięki Minami!
Dopiero teraz przypomniałem sobie o
moim problemie, zwanym pustym żołądkiem Ku mojemu zaskoczeniu to
ktoś przyniósł nam jedzenie. Pan niosący talerze stanął za mną
i szepnął w moim kierunku.
- Chyba musimy porozmawiać chwilkę.
I tak jak szybko przyszedł, tak
odszedł. Jedyny ślad jaki pozostawił, świadczący jego obecności,
to ciepłe jedzenie leżące na talerzach i moje zaskoczenie malujące
się na twarzy.
Kątem oka zauważyłem jak współlokator zerka spod
byka na tego faceta.
Jednak długo się nie przejmowałem
innymi, tylko dopadłem jedzenie, jakbym niczego od tygodnia nie
jadł. Oczywiście, jak to ja, musiałem po połowie stołu
porozwalać kawałki cebuli, która mnie aż tak bardzo nie kusiła,
jak te świetne kiełbaski faszerowane serem. Od długiego czasu nie
jadłem czegoś takiego. Czułem się dopiero teraz jak w raju.
Kompot z porzeczek świetnie pasował do kanapek napakowanych
dobrymi, świeżymi składnikami.
Poczułem na sobie krytyczne spojrzenie
chłopaka siedzącego obok. Ja się tylko na to głupkowato
uśmiechnąłem.
Dopiero teraz zwróciłem uwagę na
pomieszczenie ozdobione ciekawymi zdjęciami i ozdobnymi kwiatami.
Zupełnie nie wyglądało jak stołówka. Stylowe stoły z
krzesełkami były wykonane z ciemnego drewna, pasowały do
ciemnooliwkowej podłogi i ciepłych odcieni żółci i ciemnego
brązu.
Naprzeciw stał barek wyglądający na
bardzo drogi. Blat był zrobiony z oszlifowanego kamienia a siedzenia
wyciągnięte jak z jakiegoś baru. Duże okna wpuszczały dużo
światła do pomieszczenia, które mimo swojego stylu urządzenia,
było bardzo przytulne. Uśmiech aż sam cisnął się na usta.
Minami odwrócił moją uwagę od
podziwiania zdjęć i kazał się zbierać. Jak na komendę uczyniłem
to, sprzątając szybko porozwalane przeze mnie resztki jedzenia. I
pobiegłem za oddalającym się mężczyzną.
Zostałem jednak zatrzymany przez dłoń
jakiegoś popaprańca, który mnie popchnął na ścianę. Miał
wyraz furii wypisany na twarzy i nie wiedziałem czy mam krzyczeć,
czy się bać. Wyglądał, jakby chciał mnie zabić za skrzywdzenie
kogoś ważnego.
A ja nic nie zrobiłem!
- I czego się kurwa panoszysz przy
Minamim? - docisnął mnie z dużą siłą do tej stylowej ściany,
z której spadło zdjęcie, podziwiane przeze mnie jako pierwsze.
Spadło boleśnie na moją głowę, raniąc ją. Na chwilę
straciłem ostrość widzenia, przy której moje mięśnie (które
mam!) puściły.
W tym momencie zarejestrowałem brak uścisku
przyciskającego mnie do ściany. Zobaczyłem jak mój oprawca
podnosi się z podłogi jakieś 5 metrów ode mnie. Prostując,
Minami w tym momencie ze wściekłością przytrzymuje go za ramię
i uderza go w twarz, która ląduje z głośnym łoskotem z powrotem
na podłogę. Widziałem to, jaką siłą posługuje się
ciemnowłosy i czułem po prostu to, że nie używał nawet połowy
swojego zasobu.
Przez to znów poczułem tępy ból głowy. Złapałem
się za nią wyczuwając lepką ciecz. Skrzywiłem się. nie cierpię
krwi. Kiedy pulsowanie ustało na chwilę, wstawszy chwiejnie,
zawołałem minamiego.
O dziwo zwrócił od razu na mnie
uwagę. Odezwał się jeszcze do ledwo przytomnego chłopaka, żeby
jeszcze raz spróbował mnie tknąć.
- To tyczy się wszystkich. Pilnujcie
się, i trzymajcie na wodzy.
Tym miłym akcentem zakończyliśmy
pobyt w tym miejscu, które już mi się nie będzie tak miło
kojarzyło.
- Pokaż głowę – usłyszałem już
spokojniejszy głos mężczyzny. Ja, nie mając siły się opierać,
pochyliłem lekko głowę. Syknięcie usłyszałem zaraz po poczuciu
ręki na włosach. Nie jestem pewny tylko, czyjego syku.
- Masz rozcięcie na środku głowy.
Sprowadzasz same kłopoty na siebie, wiesz? Chodź.
I poszliśmy
.
Tym razem w drodze do pokoju potknąłem
się tylko cztery razy. A wpadłem na niego tylko raz. To już
postęp. A teraz mi wybaczcie, ale spotkamy się później, gdyż
czuję, że zaraz wyzionę ducha.
~~
Wybaczcie za nie pisanie, lecz nie było kiedy zebrać chęci, szczegonie przed początkiem roku szkolnym. Aby się usystematyzować, nowe rozdziały będą co tydzień/ dwa. Dziękuję także za komentarze, które jak wiadomo są pisanie z trudnością, gdyż dzisiejsze lenistwo wygrywa z resztą.
Życzę udanego roku szkolnego tym, którzy jeszcze się uczą ;)
Pozdrawiam,
Mayathan~
Nie majac co robic o 2 w nocy zaczelam szukac czegos do poczytania. Tak trafilam na Twoje opowiadanie w ktorym sie zakochalam.
OdpowiedzUsuńNie jest zbytnio realistycze, ale nie przeszkadza mi to. Postacie sa ciekawe, a najbardziej Matt (ktorego imie rowniez kocham). Z charakteru troche mnie przypomina (bo kto myli lewe z prawa i odwrotnie). Jego mysli nieraz mnie rozbawily.
Twoj sposob pisania mi sie podoba. Przypomina troche mojej znajomej. Nie mam problemow zezrozumieniem czegokolwiek. Ogolnie przyjemnie sie czyta. Pozostaje czekac na wiecej. Zapewniam stale komentowanie. Weny zycze. *modli sie aby, sie wylalo*
Dziękuję za tak pochlebny komentarz i zapraszam za tydzień na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCzasami mam wrażenie, że ten Matt to po prostu jest idiotą xD ale pewnie taki jego urok xD W końcu trzeba przyznać, że jest na swój sposób słodki *-* a fragment na końcu (o potknięciach) mnie rozwalił. On jest taki nierozgarnięty xd kocham go <3
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy czytałaś mój poprzedni komentarz, czy nie, ale w tym rozdziale stanowczo lepiej można było odczuć głównego bohatera :D
Czekam na kolejny rozdział :)
Życzę dużo dużo weny i czasu na pisanie ;d buziaki ;*