8 marca 2013

Rozdział 4.

Następnego dnia wstałem o siódmej, nie mogąc dłużej spać. Po kąpieli i wykonaniu porannej toalety, po raz kolejny sprawdziłem, czy wszystko spakowałem. Zszedłem zrobić śniadanie, po czym ociągając się, zjadłem większość jajecznicy. Dochodziła godzina przyjazdu taksówki, którą miałem podjechać do internatu, więc zniosłem wszystkie swoje bagaże i po raz ostatni sprawdziłem, czy niczego nie zapomniałem.
W tym momencie przyszli rodzice. Od pamiętnej rozmowy, nie zamieniłem z nimi więcej niż dwóch zdań, odczuwali to, że jestem na nich obrażony, co w ogóle mnie nie martwiło. Pożegnali się ze mną tak, jakbym co najmniej na kilka lat miał nie wracać i nie mieć z nimi żadnego kontaktu. Mama miała łzy w oczach.
-Synku, to wszystko robimy dla twojego dobra – powiedziała to smutno, a ja tylko prychnąłem.
-Dla mojego dobra nie wysyłalibyście mnie tyle kilometrów stąd- kończąc wypowiedź, wyszedłem z domu, ponieważ z okna zauważyłem, że pod domem stoi moja taksówka. Ojciec bez słowa wziął moje bagaże, pomagając kierowcy zapakować je do samochodu. Kiedy skończył, rzekł:
-Trzymaj się synu, mam nadzieję, że szybko się zaaklimatyzujesz. Ta szkoła jest jedną z najlepszych.
Na te słowa się jedynie skrzywiłem, i wsiadłem do auta. Spojrzałem ostatni raz na matkę, której łzy spływały teraz po policzkach, zostawiając czarne smugi po makijażu.
Ojciec zapłacił kierowcy za mój przejazd, a facet ruszył z podjazdu. Nie chcąc nawiązywać rozmowy z mężczyzną, odpaliłem swoją mp3 odłączając się od rzeczywistości.


Na miejscu byłem po trzech godzinach drogi, w ciągu której zasnąłem. Znajdowaliśmy się właśnie przed wielkim budynkiem szkoły połączonej z internatem. Nie zaprzeczę, że jego wielkość i jego wygląd mi nie zaimponował. Kierowca wyjął z bagażnika moje rzeczy i zaniósł do środka budynku.
Po zrobieniu tego, podziękowałem i pożegnałem się z mężczyzną, który odpowiedział mi uśmiechem. „no dobra, to teraz wystarczy tylko udać się do recepcji i zapytać o pokój”.

Szybko znalazłem to czego szukałem. Dziewczyna za biurkiem była niską brunetką uczesaną w wysokiego kuca. Miała co najwyżej 25 lat. Wyglądała na sympatyczną, co później okazało się zresztą prawdą. Uśmiechnąłem się lekko. Kobieta odwzajemniła uśmiech i spytała przyjemnym dla ucha głosem, w czym może pomóc.
-Dzień doby, chciałem się dowiedzieć, gdzie znajduje się mój nowy pokój, właśnie tutaj przyjechałem, i nie wiem gdzie są pokoje. - Recepcjonistka w spokoju mnie wysłuchała i zaczęła czegoś szukać w komputerze. Po chwili powiedziała:
-A więc tak, panie Matthew.. Zgadza się?- kiwnąłem głową- Twój pokój to 382, twoim współlokatorem jest Minami Kouta...- Tu zrobiła krótką pauzę- Radzę Ci na niego uważać, jest nieco.. wulgarny i potrafi być agresywny. Nie był zadowolony, kiedy usłyszał, że będzie miał współlokatora.
Po usłyszeniu tego co powiedziała kobieta, wzdrygnąłem się. „Super. Po prostu świetnie! Mam mieszkać z jakimś gangsterem w pokoju, lepiej trafić nie mogłem~!”.
-Mam ciężki charakter, więc się nie dogadamy- burknąłem do siebie, jednak tak, że recepcjonistka to usłyszała.
-Nie martw się, na pewno jakoś się dogadacie, sądzę, że coś wymyślisz... A teraz zadzwonię do obsługi, żeby wnieśli za ciebie te bagaże, muszą być cho... niezwykle ciężkie- zaśmiałem się słysząc jej pomyłkę. kiwnąłem głową na znak, że zrozumiałem.
- Ah, i pokoje studenckie są na trzecim i czwartym piętrze, dojdziesz schodami na końcu korytarza- wskazała ręką koniec szerokiego korytarza przed sobą. Odebrałem od niej klucze i Podziękowałem.
-Ruszyłem w stronę schodów chcąc zobaczyć swój pokój.


Nie zdziwiło mnie to, że jak tylko znalazłem się na czwartym piętrze, to miałem ochotę umrzeć. Pokonałem chyba kilkaset schodów, zanim się tu dostałem~! Co dziwne, nikogo na korytarzu nie spotkałem.
 -Może jest teraz przerwa obiadowa, czy coś- wymamrotałem do siebie.

Otworzyłem drzwi do moich (niekoniecznie własnych) czterech ścian. Wypuściłem głośno powietrze, które nieświadomie wstrzymywałem. Pomieszczenie miało jakieś 20 metrów kwadratowych, o wiele większe od mojego pokoju w rodzinnym domu. Ściany koloru jasnego turkusu idealnie pasowały do umeblowania, a konkretnie do dwóch łóżek wykonanych z białego drewna i tego samego koloru szafek i dwóch komód. Obok łóżek były biurka wykonane z metalu, podłoga z jasnego, prawie białego drewna, a na nim leżał śnieżnobiały okrągły dywan. Naprzeciw drzwi był balkon z dwoma oknami zajmującymi pół ściany. Dopiero teraz zauważyłem po lewej stronie drugie drzwi prowadzące, jak się potem okazało, do łazienki.

-No to nieźle się urządziłem, nie ma co..- spojrzałem na posłanie po lewej stronie, widocznie zajmowane przez mojego współlokatora. Leżały na nim złożone ciuchy oraz kilka książek. W pokoju panował porządek, co trochę mnie zdziwiło. „od kiedy to facet utrzymuje taki porządek? Mój pokój wygląda zazwyczaj tak, jakby huragan przez niego przeleciał.”

Nie dane mi było dalej rozmyślać. Trzask drzwi o mało co nie doprowadził mnie do zawału. Szybko się odwróciłem. To, co zobaczyłem, nie tyle co mnie zdziwiło, a bardziej przeraziło. „To nie będą mile i spokojnie spędzone dni w tym miejscu” jęknąłem w duchu.
-I co tak stoisz ja ten idiota na środku pokoju- usłyszałem warknięcie tuż obok swojego ucha. Teraz to już poważnie przestraszony sapnął.
Już dzisiaj umrę, tego jestem pewny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz