4 grudnia 2014

Rozdział 12.

 Wkurzony do granic możliwości stałem przed lustrem w łazience i próbowałem ogarnąć, co na siebie założyć. No przecież do klubu powinno ubrać się mniej codziennie, no nie?
Nie pojmuję tego, że nie mogę tego pojąć, coś ze mną jest chyba nie tak..


 Po raz czwarty ubierałem bordową koszulkę z nadrukowanym jakimś zespołem z anime, którego nie do końca kojarzyłem, zakładając do tego co rusz to inne spodnie.
 Aż dziw stwierdzić, ale wziąłem ze sobą ponad osiem par długich spodni, cztery pary rybaczek i jedne krótkie spodenki. Nie mówiąc już o ilości koszul, koszulek, bluz i tym podobnych rzeczy, a to wszystko w dwóch walizkach. Mam skilla, nie ma co. Po prostu nie mogłem się zdecydować na to, co ze sobą zabrać, bo wszystkie ciuchy mi się podobały.
 Patrzyłem ze zgorszeniem na moje włosy średniej długości, które często kręciły się na końcach, tak jak i tym razem. Przynajmniej ich prawie czarny kolor jakoś wyglądał. Prawie, gdyż miałem przebłyski bordowego koloru, szczególnie widoczne było to na dworze, kiedy na nie padały refleksy słońca. 

 Zadowolony byłem najbardziej z moich oczu koloru jasnego bursztynu, bowiem pasowały do koloru włosów i większości rzeczy, które nosiłem. Także mój wzrost pasował jak ulał, chociaż z moich stu sześćdziecięciupięciu centymetrów nigdy nie byłem dumny. Czuć się jak karzeł nawet przy dziewczynach, często mnie w szkole nazywali Mają, bo przypominałem im koleżankę z klasy. 
Nie zdajecie sobie sprawy z tego jak potrafi to zirytować, szczególnie kiedy mówicie o swoich kompleksach najlepszemu przyjacielowi, który stwierdza, że twój wzrost jest uroczy i słodki. Swoją drogą, to te słowa nie określają tego samego?

 Po kolejnej godzinie stwierdziłem, że już bardziej kminić nie będę, bo to nie ma najmniejszego sensu. Patrząc na efekt końcowy, mogę rzecz, że jestem z siebie dumny!

 Tak, ludziska, po raz pierwszy to stwierdzam!

 Okręciłem się wokół własnej osi a zza drzwi usłyszałem długi gwizd, zapewne Minamiego.
Mimo jego zachowania, moim zdaniem normalnego, do którego się przyzwyczaiłem, straciłem rezon i o mało co się nie glebnąłem. Nagle zawisnąłem z gracją kilka centymetrów z twarzą nad kafelkami. Brunet szybko mnie postawił do pionu i odsunął, poczułem szybko oddalające się ciepło.
Jednak zdezorientowany lekko się chwiałem tak prędką jak na mnie zmianą położenia, przez co współlokator znowuż się ze mnie brechtał. No ja nie mogę. To się robi już wkurzające.

- Mimo ubioru tracisz sporo na swojej koordynacji, wiesz?

 Usłyszałem basowy głos po mojej lewej stronie, kiedy poprawiałem włosy śmiesznie stojące w tym momencie. Naburmuszony spojrzałem na niego.

- To tak, jakbyś się nie przyzwyczaił.. No ale, może być? - rozłożyłem bezradnie ramiona, w geście poddania - bo w końcu nie wiem jak się ubierać do takich miejsc.

 Ponownie zlustrował mnie i kazał mi się okręcić. Tym razem zrobiłem to powoli, żeby nie tańczyć kilkakrotnie jak baletnica. Po co mam to robić, skoro mi nawet za to nie płacą, pfi.

 Wzrok Minamiego nie mówił mi zbyt wiele, jakby zamyślony ale nie będący daleko stąd.
W końcu się odezwał, a ja westchnąłem. Trochę na odpowiedź czekać musiałem.

- Nawet nieźle, ale popraw kołnierz, zresztą.. - podszedł do mnie i sam to zrobił, sprawnie obchodząc się z koszulą, którą miałem na sobie. Sądziłem, że jak będzie bardziej w nieładzie, to wyglądałby lepiej, chociaż do mnie nie pasował taki styl. Albo w sumie.. sierotom pasuje coś takiego. Teraz wyglądam na eleganckiego ważniaka, ehh. A podobno jestem roztrzepańcem - poza tym, zbieraj dupę z łazienki, bo za pół godziny się zbieramy.

 Zdziwiony spojrzałem na zegar wiszący w pokoju. Faktycznie, było dwadzieścia po dziewiętnastej. CZY JA SIĘ TYLE PINDRZYŁEM?
Bosz, jestem babą. Czyli ludzie z byłej klasy mieli rację? Taaak, mój przypadek można zgłosić do programu „Dlaczego Ja?”.

 Minami się zamknął w łazience i ledwo minęło piętnaście minut, a główny zainteresowany wyszedł z pomieszczenia w pełni ubrany i przyszykowany. I ten zapach..
Po całym pokoju rozszedł się zapach lasu połączonego z morską bryzą i cytrusami. Mandarynki. Mmm. Mandarynki rozpoznam wszędzie. Te połączenie może i nie brzmi zbyt apetycznie, jednak naprawdę ładnie się komponuje. Ubrany w karminowe spodnie, szarą koszulkę na długi rękaw, z czego jeden był podwinięty, odsłaniając liczne rzemienie i bransolety. Nie przypadkowo, założył też krwistoczerwony wisior w kształcie kła. Nogi oczywiście przyodziane w męskie oficerki, choć za pierwszym razem stwierdziłbym, że to glany. Włosy ulizał lekko na boki, to wszystko ucharakteryzowało go w niebezpiecznie usposobionego człowieka.
Jakim był.

 Na koniec, nie obdarzając mnie nawet spojrzeniem ubrał czarną skórzaną kurtkę.

 Szczerze przyznam, efekt był powalający. Nawet ja, jako chłopak potrafię to bez problemu stwierdzić. Jestem przekonany, że jak dotrzemy na miejsce, to będzie z centrum uwagi.

 Pociągnął mnie za ramię w stronę drzwi, a ja ledwo co chwyciłem za swój płaszcz.
Jak tak teraz się zastanowić, to czy jemu nie będzie za zimno w cienkiej kurtce.

Wyszliśmy na zewnątrz, a zimowy, suchy wiatr owiał nam twarze. Wzdrygnąłem się na taką szybką zmianę temperatury, zawsze słabo reagowałem na zimno. Zawdzięczałem to poprzez moją drobną budowę.
Owinąłem się szczelniej płaszczem, zapinając się do nosa. Jeszcze brakowało tylko szalika i rękawiczek. Nigdy nie tolerowałem czapek. Ni to wygodne, ni to wygląda, takie byle jakie.
Dopiero co zorientowałem się jak wygląda pogoda.
Wokół nas wirował śnieg podświetlany przez stare lampy znajdujące się przy ścieżce parku. Szliśmy właśnie przez niego, jak wytłumaczył pobieżnie brunet, idąc na skróty. Nie sprzeciwiałem się jego zdaniu, jeszcze kazałby mi prowadzić. A chyba nie muszę wspominać o mojej orientacji w terenie i znajomości tego miasta.

 Przyjrzałem się uważnie starszemu chłopakowi. Nie wydawał się być przemarznięty, w odróżnieniu od mnie. Ja się trząsłem jak przysłowiowa galareta.
Uśmiech wkradł się na moje usta.
Mniam, pomarańczowa galaretka z gruszkami i bitą śmietaną. Zjadłbym.

 Zanim zdążyłem zarejestrować to, że mężczyzna idący teraz przede mną zatrzymał się, walnąłem dosyć boleśnie w jego plecy. Naprawdę, mało przyjemna opcja, szczególnie, że skórzana kurtka jest ZIMNA.

 Wrrr. Zaraz będzie ochrzan.

 Ha, zgadłem.

- Już nawet nie chcę zwracać uwagi na twoje rozkojarzenie, ale mógłbyś chociaż patrzeć PRZED SIEBIE. A jeśli to twój sposób na podryw, to wybacz, ale jest KIEPSKI.
Całą wypowiedź praktycznie wywarczał do mnie.
Nie wiedziałem, że mam współlokatora - wilkołaka. Poprawka. Nie wiedziałem, że ktoś taki istnieje, ekhem, naturalnie.

- Czyli domyślam się, że jesteśmy na miejscu? - zapytałem grzecznie, dotykając odmarzniętego nosa. Jestem pewien, że jest koloru dojrzałej wiśni.

-Brawo, Szerloku. Radzę się rozejrzeć po okolicy, bo może cię tu przez przypadek zgubię - tu zrobił kpiący uśmiech - Ruszaj się.

 Nie zdążyłem się nawet obejrzeć po okolicy, widziałem tylko wielkie żeliwne drzwi. Wyglądały jak z jakiejś starej epoki, masywne wykończenia z dużymi ćwiekami jako ozdobą.
Przed nimi stał barczysty goryl. Wybaczcie, inaczej się go nazwać nie da. Szeroki, barczysty i umięśniony „pan”, wysoki na dwa metry, żłobił się na mnie, jakby chciał mnie zabić i zjeść jednocześnie. Dopiero zorientowałem się, że współlokator zniknął z pola mojego widzenia.

- Nie wpuszczę cię, nie masz uprawnienia, szczeniaku. Dzieci nie wpuszczamy - już chciał mnie wywalić, kiedy Minami się po mnie wrócił, i wciągnął mnie do środka. Goryl tylko kiwnął głową.
Brunet chyba jest jakąś szychą...

 W środku był wielki przepych, jeśli chodzi o urządzenie lokalu. Choć ciężko było na pierwszy rzut oka to dostrzec poprzez około setkę ludzi kręcących się po parkiecie i barze. Nie było żadnych wolnych miejsc siedzących, jednak wystarczyło tylko groźne spojrzenie Minamiego, a dwóch młodziaków ustąpiło nam miejsca.

Szczerze? Zorałem się tą sytuacją. Czy on jest jakąś wpływową szychą i mordercą w jednym.
Albo nie, wolę nie wiedzieć.

Minami już chciał zamawiać nam piwa, kiedy stanowczo odmówiłem.
- JA chcę SOCZEK, jak już mi coś chcesz kupujesz.
Zmarszczyłem brwi. Chyba coś źle złożyłęm. A nie ważne!

 Spojrzał na mnie poirytowany jak na zwierzaka w zoo, ale w końcu westchnął i zamówił mi to, co chciałem. A ja na niego wybałuszyłem oczy, jednak tego już nie zdołał zauważyć, bo już stał do mnie plecami i gadał z barmanem.

 Tutaj nawet nie mam jak rozmyślać nad moim bezsensownym sensem życia, kiedy moje bębenki pękają od muzyki. Ale przynajmniej muzykę dobrą puszczają.

 Minami podał mi picie i wykrzyczał do mnie, że idzie na chwilę spotkać się ze znajomym, gdzie ja stanowczo zaprotestowałem. Bałem się, że mnie zostawi na pastwę losu. Domyślając się mojego toku myślenia, zapewnił, że po mnie wróci.

 Tak więc siedziałem teraz sam od jakiegoś czasu, co jakiś czas tylko ktoś siadał obok mnie, jednak nie zwracali na mnie uwagi. Dopóki nie dosiadł się jakiś blondyn o ciepłych brązowych oczach, ubrany na elegancko.

- Hej młody, czy my się przypadkiem nie znamy..? - objął mnie ramieniem, a ja się wzdrygnąłem.
Czuć było od niego siłę bijącą z jego postawy. Bliżej mu się przyjrzałem. Na pierwszy rzut oka stwierdziłem, że nie wydaje mi się, abym go kiedykolwiek widział, ale później mi coś zaświtało.
Czy aby Dakota nie miał podobnego znajomego, który do niego kilka razy przyjechał w odwiedziny? Pamiętam jednak, że niechętnie się z nim widział i unikał, żebyśmy nie widzieli się. Widziałem go może ze dwa razy, dlatego pewien nie byłem.
Moje wątpliwości rozwiał nieznajomy.

- Z tego co pamiętam, widziałem cię kilka razy z moim braciszkiem, Dakotą.

 Moje zaskoczenie było widać gołym okiem. Bratem?
Nic mi nie mówił o żadnym bracie...

 To świetnych rzeczy się dowiaduję, nie ma co...

- To może chcesz pogadać w bardziej ustronnym miejscu? Mogę trochę ci wyjaśnić. Nie odmawiaj mi proszę. Zaufaj, że nie pożałujesz.

 Nie myśląc w ogóle nad tym co robię, zgodziłem się. Po chwili wyszliśmy z klubu. Całkowicie zapomniałem, że Minami kategorycznie mi tego zabraniał.

 Bałem się nieznajomego, jednak ciekawość i lekkomyślność zwyciężyła nad rozsądkiem.


Nie wiedziałem, jak złe mogą być skutki mojego zachowania.

2 komentarze:

  1. Jestem taka podobna do glownego bohatera, az dziwne.
    Wzrostowo nawet pasuje.
    Coz, ide czytac dalej. Duzo sie dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super więcej akcji i już nie mogę się doczekać dalszego ciągu.

    OdpowiedzUsuń