24 listopada 2014

Rozdział 11.

   Wybaczcie za moją zwłokę! Brak weny zmusił mnie do  znacznego opóźnienia! Nie bijcie.. A co do milszych spraw,
chcę pozdrowić czytelników, którzy sprawdzali co jakiś czas czy coś nowego się nie pojawiało, dziękuję Wam, i zapraszam do czytania!

***
    Otumanienie przeszło dopiero po kilku godzinach, w czaise których niewiele ciekawego się wydarzyło. Minami tylko dwa razy chciał mnie trzepnąć w łeb za niesubordynację. Pierwszy raz był przez oplucie JEGO ZACNEGO majestatu. Myślice, że zrobiłem to specjalnie? No skąd że, mówiłem, że nie mam zamiaru umierać. Kiedy piłem wodę w celu popicia leków, to jakimś trafem przypomniały mi się zabawne incydenty jakie mnie spotykały i ni stąd ni zowąd mój współlokator był w polu rażenia. Więcej chyba tłumaczyć nie muszę...?

No właśnie.

   Za drugim podejściem ugryzłem go w rękę. A tu powód był prosty. Bolało jak cholera i musiałem się wyżyć! Jakbyście się czuli, gdyby ktoś was polał spirytusem po otwartej ranie na głowie, no jak?! NIE PATRZCIE TAK NA MNIE!
A.

 Nie. No tak.

   Nie macie jak na mnie patrzeć, bo o mnie czytacie. Ale nie, nie powinienem o tym fakcie wiedzieć, więc cii. Nic nie pisnąłem, i wy macie siedzieć cicho, bo was pozarzynam tępymi golarkami w różowe trolle! Skąd przyszedł mi  taki pomysł? Wcale kiedyś przypadkowo nie natknąłem się na taki ,,skarb" u matki w sypialni. Oczywiśce nie tylko to, ale tego wolałym nie opisywać, uwierzcie, nie chcecie wiedzieć...

A tymczasem...

- Matt, do cholery jasnej, połknij tę tabletkę! - usłyszałem wrzask współlokatora nieopodal łazienki i o mało co i ja nie wrzasnąłem. Po kiego się drzeć będąc na tyle głośno, kiedy twój rozmówca jest tak
blisko?!

   A co do tej tabletki, to stwierdziłem, że nie będę się faszerował tabletkami nieznanego mi pochodzenia, które w dodatku podał mi brunet. Nie ufam temu brutalnemu andertalczykowi z objawami empatii, a gdzież by tam! Znaleźli by mnie jeszcze po kilku tygodniach gdzieś w jeziorze, zamordowanego przez te monstrum.. Ja nie chcę!

   Ale odpowiedziałem mu tylko grzecznie, że jej nie wezmę, a wtedy musiałem zdzierżyć  jego spojrzenie na sobie. Wyglądał, jakby miał mnie zjeść. Apropo, jedzenie kogoś żle mi się kojarzy. Dziwny film o treści nie przeznaczonej dla dzieci udało mi się znaleźć u matki. Ah, no tak, to nie ten temat, wybaczcie!

   Swoją drogą, ja chcę do domu, do miejsca, gdzie nie muszę się bać o własne życie. Jedymi rzeczami do bania się są fetysze Dakoty i zawartość szafki mojej rodzicielki.

   Kiedy ockąłem się z moich zagwostek, przed oczami miałem oczy Minamiego. Pisnąłęm i spróbowałem uciec, a w tym momencie on skorzystał z okazji i wepchnął mi tę tabletkę do buzi i ją przymknął dłonią.

- A teraz ją żryj! - smiech satysfakcji zakwitł na jego twarzy a ja przerażony dziwnym obcym ciałem połknąłem ją. Niech świat się dowie, jaką świnią jest Minami! Zna mnie tak krótko, a już jest w trakcie mordu na mnie. Jego pownni trzymać w klatce, czy tam węzieniu, jeden wuj, byle z dala ode mnie!

   Uśmiechnąłem do niego krzywo, kiedy zorientowałem się, że dalej ma swoją rękę na mojej twarzy. Właśnie zdałem sobię sprawę z tego, jakie mam małe RĄCZKI w porównaniu z jego łapskami. To wcale nie znaczy, że są brzydkie, ależ skądże, przeciwnie, jednak są prawie półtora razy większe od moich. Czuję się dziewczynką. Niech mnie ktoś przytuli!

Ups. Chyba powiedziałem to na głos...

   I ironiczny uśmieszek współlokatora. Zgrabnie się do mej osoby przysunął i mnie objął,
DELIKATNIE objął.
 Zaraz, zaraz..
 FU. FACET MNIE OBJEMUJE, KUTFA.

- AAA, GWAŁCĄ MNIEEEE~~!!! - mój wrzask chyba było słychać aż na recepcji.  A zwracając uwagę na bruneta, to leżał sobie tym razem mało zgrabnie na podłodze i rozcierał sobie zapewne bolącą kość ogonową.

- Czy ciebie do reszty pojebało człowieku?! Drzesz mordę na cały regulator, jakby cię zarzynali! - I dostałem w ramię z pięści, bo inteligentnie pomyśłał, że źle się skończy dostaniem w głowę.
Spojrzałem ze skruchą na niego i podwinąłem wyżej nogi , czekając na koniec rug. Jednak miłym zaskoczeniem dalej się nie ciągnęły, dzięki czemu odetchnąłęm z ulgą.

- Ty debilu, ogarnij się trochę. Zaproponowałem ci wyjście do pubu.

  Moje szare komórki pracowały na  najwyższych obrotach, jednak nie wiedziałem, czy mnie uszy nie zawodzą, więc odczekałem chwilkę. I nic. Jak się okazało, słyszałem dobrze.
Wybałuszyłem na niego oczy.

- Przecież nie mogę po takich rzeczał łazić! Ty też nie!

   Kiedy tylko zauważyłem wzrok mnie lustrujący i zastanawiający, czy powiedziałem to na poważnie, chwilę później usłyszałem perlisty i szyderczy śmiech.

-No co jest?! - naburmuszyłem się. No jawnie się ze mnie nabija no.
Jeszcze jedną chwilę zajęło mu uspokajanie się i dpoiero mi odpowiedział.

- Skąd ty się urwałeś co? Świętoszek się znalazł tutaj. Myślałem, że to gatunek wymarły.
Obszedł mnie ze wszystkich stron, a mi kolana się pode mną ugięły. Świetnie. Zostałem eksponatem w muzeum. Nie moja wina, że nie zadawałem się z dziwnym towarzystwem no!

Powiedziałem mu to, jednak on tylko znowy sę zaśmiał.

- Ja tutaj myślałem, że się dziwisz z zaproszenia przez MOJĄ osobę, a tu rozczarowanie. Dostaję ochrzan za proponowanie wyjścia ,,nielegalnie" do pubu. No proszę. Chociaż to zabawniejsze. - tu ponownie parsknął. - To jak będzie?

  Miałem dosłownie mętlik w głowe, gdyż naprawdę nigdy nie bywałem w takich miejscach.
i szczerze mówiąc, nigdy mnie tam nie ciągnęło, wiecie, jestem raczej typem kanapowego abstynenta, cóż poradzić. Ale z drugiej strony, może kogoś poznam i będzie fajnie?
Jak myslicie, nadam się tam? Nie spierniczę nic? No chyba, że próbując po pijaku zatańczyć na stole, spadnę w ramiona mafiozy, któremu się spodobam? Wolę nie myśleć co może się stać, rozumiecie, mój mózg i myślenie. BOLI.
Podjąłem decyzję.

- Niech będzie. Ale masz mnie pilnować. - Odparłem czerpiętniczo. Mężczyzna się tylko  tajemniczo uśmiechnął.

- W takim razie przyszykuj się na dwudziestą, Matthew.

   Nie domyślałem się jednak, że to wcale nie był dobry pomysł, wychodzić tej nocy w te miejsce, jednak to opowiem Wam później. Teraz muszę się zastanowić nad moim sensem i ponownie narazić się Minamiemu.

Cztery godziny do niespodzanki.


Cya~~~!

1 komentarz:

  1. Dziekuje za poswiecenie!
    A co do notatki- bedzie sie dzialo ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń