Wyszliśmy w końcu z jego pokoju,
chociaż ja zrobiłem to dosyć niechętnie. Nie zdążyłem zobaczyć
wszystkiego! Mieliśmy się skierować od razu na jedną z sal
treningowych, jednak nachalność moich nowych znajomych nam na to
nie pozwoliła.
Nie to, żebym narzekał.
Uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Matt,
chodźże tu do nas~! - krzyknął jak na mój gust o wiele za głośno
Jeremi. Echo jego słów rozchodziło się przez chwilę wzdłuż
korytarzy.
Poczłapałem
chętnie w ich stronę. Teraz dołączył do nich jakiś niski
chłopak o jasno brązowych, długich włosach.
A może to dziewczyna...? Nie.. Ten
wzrok do dziewczęcych nie należy.
Przedstawiłem mu
się. Wyszczerzył się w moją stronę – Koichi. - pomachał mi,
chociaż staliśmy obok siebie. A ja nie zastanawiając się,
odmachałem mu z entuzjazmem.
Mieliśmy na sobie
wzrok pozostałych, reszta się zaśmiała, tylko Minami spojrzał na
nas z pobłażaniem i rzucił, że wiedział, że będziemy do siebie
pasować.
Zmarszczyłem brwi,
odbierając to jako podtekst.
- Pasować.. do
siebie? Jeśli myślisz, że ja jestem jakiś inny, to się grubo
mylisz! - oburzony do granic możliwości tupnąłem nogą.
Uhym. To takie bardzo męskie.
Patrząc spod byka
na bruneta i jego słynną i nudną już uniesioną brew,
tylko czekałem na jego komentarz, który będzie brzmiał...
-Jesteś idiotą.
..No właśnie.
Phi, ja nie jestem
przynajmniej tak przewidywalny, jak on.
Już się
przyzwyczaiłem, że centrum uwagi jest na mnie, ale to i tak dziwne
uczucie. Co jest ze mną nie tak..
…
..
Poczułem ból na
czubku głowy. Spojrzałem z wyrzutem i nutką irytacji na oprawcę,
którego dobrze znacie.
- I co mnie lejesz,
pytam się?!
- A ty co
odlatujesz, debilu?! Mówi się do ciebie, pojebie.
- Mógłbyś mnie w
końcu nie wyzywać?!
- Robię to, na co
mam ochotę! - syknął prowokująco.
- Ah, tak? Więc ja
też! - i uderzyłem go w ramię. Oczywiście jak to ja, z moim
wątłym ciałkiem nic mu nie zrobiłem, ale dało się odczuć od
razu, jak atmosfera wokół nas gęstnieje. Chyba zrobiłem coś,
czego nie powinienem był...
Usłyszałem
wciągnięte powietrze przez obecnych tutaj. Minami się nie ruszał.
Z każdą sekundą
rozszerzałem bardziej oczy, z przerażenia oczywiście.
Jestem IDIOTĄ...
Na szczęście nie
musiałem za długo czekać na reakcje współlokatora, bo by mi oczy
wyleciały.
Jako, że staliśmy
niedaleko ściany, wisiałem teraz przyszpilony do ściany, elegancko
trzymany za szyję, na wysokości oczu tego szaleńca. Przypominając
sobie, kim on właściwie jest o mało co nie zemdlałem, chociaż to
by było chyba lepsze. Do oczu zaczęły mi nalatywać łzy przez
brak dostępu do tlenu, jednak Minamiemu jakby wcale to nie
przeszkadzało.
Trwał tak w ciszy,
dopóki nie odezwała się Rosa.
- Może postawisz
go, co? Ledwo co tu przyszedł, a ty chcesz już go ubić? Daj mu
zażyć choć trochę szczęścia.
Puścił mnie w
końcu, a moje zacne cztery litery obiły się boleśnie o posadzkę.
Od razu zacząłem się masować po obolałej szyi, czułem jakby
wręcz spuchła..
Bez słowa się ode
mnie odsunął i zapadła niezręczna cisza, którą na szczęście
przerwała dziewczyna.
- Nie ci nie jest,
młody? - złapała mnie za ramię i pomogła mi wstać. Oparłem się
o nią, jak zacząłem się chwiać. Reszta tylko współczująco się
we mnie wpatrywała.
Głupie kręcenie się w głowie.
Kiedy
już było widać, że się pozbierałem, Minami oznajmił, że
idziemy na trening, więc nie odzywając się ruszyłem wolnym
krokiem za nim, nie chcąc się do niego zbliżać.
Co to miało być? Przez moment
wydawało mi się, że naprawdę mnie udusi...
Nie zauważyłem nawet, kiedy
dotarliśmy do celu. Staliśmy
właśnie pośrodku średniej sali gimnastycznej, wcześniej nie
zdążyłem się jej przyjrzeć, jednak nic nadzwyczajnego w niej nie
było.
Patrzyłem
się wyczekująco w młodego mężczyznę, który widocznie się
zamyślił.
Jego
wzrok błądził po pomieszczeniu, co wyglądało.. dziwnie.
Myślenie mu nie pasuje. Wygląda
wtedy tak normalnie.
Zwrócił w końcu
swoje spojrzenie na moją osóbkę, a ja zdałem sobie sprawę, że
wolałem, jak nie zwracał na mnie uwagi.
-Jak na razie masz
unikać moich ciosów. Powiem tak, jak wytrwasz trzy minuty i ustoisz na nogach, to będzie z ciebie jakiś pożytek. - i nie czekając
na żadną moją odpowiedź ruszył na mnie, co z ledwością
zauważyłem i dostałem w żebra, które, myślałem, że się
połamały. Odrzuciło mnie trochę w tył i ledwo to się stało
a przyjąłem kolejny cios tym razem w przedramię. przemknęły mi jego włosy zanim dostałem kolejny raz. Trzeci raz z
ledwością udało mi się osłabić ramieniem, co nie było zbytnio
dobrym pomysłem, bo w tym momencie czułem ból w całej ręce.
Każdy cios Minamiego był coraz szybszy, jednak przeczuwałem, że
powstrzymuje się od użycia większej siły.
**
Już z czasem w ogóle nie
rejestrowałem tego co się wokół mnie dzieje, przyjmowałem każde
uderzenie, tracąc siły. Po którymś z kolei uderzeniu nogi się
pode mną ugięły, co brunet natychmiast wykorzystał, podcinając
mi je. Nie miałem w ogóle szans utrzymać się na nogach. Upadając
miałem nadzieję, że już nie będę musiał się podnosić.
Biorąc głęboki wdech, skrzywiłem się.
Boli. Wszystko. Bardzo...
Czułem na sobie jego wzrok.
Kiedy on kucnął? Nie, nie dotykaj!
Nie...
zacisnąłem
powieki, czekając na coś bynajmniej nieprzyjemnego.
Rozszerzyłem oczy
ze zdziwienia, kiedy poczułem na głowie dłoń starszego chłopaka.
Nie ruszył nią,
tylko trzymał ją w miejscu, co i tak było dziwne. Jego twarz
wyrażała konsternację.
Usłyszałem jego
chrypliwy w tym momencie głos.
- Nie potrafisz
kompletnie w ogóle bronić się przed ciosami, o uniku nawet nie
wspominając. Mimo tego wytrzymałeś ponad pięć minut.
Taaak, jestem zdziwiony. I to
cholernie. Kiedy on sprawdził godzinę? A może liczył.. nie
zdziwiłbym się... Dobra, trzeba słuchać, nie chcę dostać po raz
kolejny.
- Widać,
że jesteś dosyć odporny na ból-
- Gówno
prawda, boli mnie wszystko w chuj! - jęknąłem, podkreślając tym
swoje zdanie.
Nie no, jego drwiący uśmieszek
mnie co najmniej wyprowadza z równowagi.
- Wiem,
że się domyślasz, że i tak się powstrzymywałem. - skrzywiłem
się brzydko, zgadzając się tym samym – Ale jak na początek nie
było AŻ tak źle. Wiem przynajmni9ej teraz jak mam cię trenować.
- Boże, czy on kiedykolwiek tyle gadał do mnie, czuję się
zaszczycony... - słuchaj mnie, debilu!
Ajć,
no tak, słuchać i myśleć. Czemu to takie trudne?
- Wstawaj,
to była dopiero rozgrzewka.
No on
sobie chyba jaja ze mnie robi
**
..Nie robił.
Boże, jak można być takim
potworem?! Już wiem co to znaczy, kiedy nogi z dupy wychodzą! Muszę
przeprosić Dakotę..
Bieganie za nim przez kilka godzin
po sklepach nie było tak męczące, jak kilka godzin.. nie... on coś
mówił..
Jak to leciało?
Ah. Tak - „Dawno nie widziałem
tak żenująco beznadziejnej kondycji, nawet u baby. Żeby pół
godziny [...]” Tak, właśnie, to było tylko pół zasranej
godziny, a ja po piętnastu minutach się zastanawiam, gdzie zgubiłem
jedno płuco.. Leżę plackiem chyba na środku sali, co co najmniej
mam w dupie, że Minami drze się na mnie i każe wstać.
Nie. Wolę umrzeć.
Biegałem
15 okrążeń sprintem wokół sali jakby uciekając przed psem,
który miał wściekliznę, drąc się wniebogłosy.
Ah, nie, precyzując – uciekałem
przed goniącym mnie brunetem.
…
To to samo. Wybaczcie. Ja chcę
umrzeć.
Bo ten jak gdyby nigdy nic, lekko
oddychając, patrzy się na mnie z wkurwem. Ale to chyba i tak
delikatne określenie.
Już, wstaję..
Chwilka.
Gleba.
Podejście
drugie.
**
Minami
Patrząc
jak upada na ziemię tylko kręcę głową z niedowierzaniem.
Odpycham się od ściany, żeby podejść do niego i mu pomóc wstać,
widzę, jak sam sobie z tym poradził, jednak w drodze do mnie zaczął
tracić równowagę i dalej chwiejąc się w moją stronę wpadł na
mnie.
Uśmiechnąłem
się wrednie i odczekałem chwilę, patrząc jak ten bęcwał się
czerwieni.
- Ja
wiedziałem już wcześniej, że mnie lubisz, ale żeby tak
perfidnie korzystać z okazji i wpadać mi w ramiona.. - cmoknąłem
teatralnie i patrzyłem na powiększające się rumieńce na jego
policzkach. - to już lekkie przegięcie.
I go
puściłem. Jęk Matta rozniósł się po sali. Mając go gdzieś
ruszyłem w stronę wyjścia.
Zdziwiony
odwracam się w stronę chłopaka, który stoi teraz przede mną z
ręką wyciągniętą w powietrzu. Ręką, która uderzyła mnie w
łopatkę.
Ten
dzieciak nie przestaje mnie zadziwiać.
Swoją
głupotą także. Moja brew automatycznie poleciała w górę.
Spojrzałem krótko na jego twarz i odwracając się w stronę drzwi,
rzuciłem do niego, żeby się za bardzo nie wlókł.
- Pamiętaj,
że od dzisiaj pracujesz.
Kolejny
jęk dzisiejszego dnia.
- Weź
mi nie przypominaj~~~!
**
Matt
Minami
zaprowadził mnie do mieszczenia, które okazało się składzikiem i
kazał mi się z nim zaprzyjaźnić, to znaczy, że przytuliłem mopa
i zacząłem myć podłogi we wszystkich salach. Opisywać Wam tego
nie będę, bo to w cholerę nudne, ale powiem, że dziwię się, że
ani razu nie padłem ze zmęczenia. I nie, nie zrobiłem tego, bo
wiem, że bym nie wstał.
Moje nogi...
Spojrzałem na
godzinie na moim telefonie. 21... Spędziłem na sprzątaniu ponad
cztery godziny!
…
Czemu mam wrażenie,
że brunet wcale na mnie nie czekał, i wrócił beze mnie do
internatu..?
Nie może być...
Szybko odłożyłem
rzeczy, którymi sprzątałem i pobiegłem w stronę głównego
korytarza.
Tak, pobiegłem.
Dopiero po zatrzymaniu się ogarnąłem, że jestem debilem i runąłem
na ziemię. Usłyszałem śmiech, jak się okazało chwilę później,
Yato. To on mi pomógł odczepić się od tej jakże ponętnej
podłogi.
Udając, że ten
upadek nie miał miejsca, otrzepałem się z gracją i wyprostowałem,
wypinając pierś.
Odchrząknąłem i
spojrzałem dziwnie na mojego wybawcę.
- Czy ty tu cały
ten czas siedzisz...?
- Haha.. Nie.
Właśnie wyszedłem, żeby popływać. Chcesz iść ze mną? -
zaśmiał się, kiedy zobaczył moje niedowierzanie – żartuję,
widzę, że ledwo stoisz. Ah, Minami jest u siebie w pokoju.
Słysząc to,
odetchnąłem z ulgą. Nie zostawił mnie na ich pastwę!
- Już myślałem,
że mnie tu zostawił. Padam na twarz – potwierdziłem to długim
ziewnięciem.
- Nie sądzę, by cię zostawił na pastwę losu - i odszedł, uśmiechając się tajemniczo. - Do zobaczenia~~! - Uciekł pogwizdując.
–Do zobaczenia – machnąłem mu na pożegnanie, nie rozumiejąc go kompletnie. Sam za dziwię się przez swoje zachowanie. Takie... wyluzowane.
No nic.
Wszedłem do pokoju
bruneta i walnąłem się na łóżko. To znaczy , starałem się w
nie trafić, co na szczęście się udało, bo było ciemno jak w
dupie.
Nie, nie byłem w dupie. Ale
domyślam się, że tak ciemno jest właśnie tam.
Głośno zaburczało
mi w brzuchu.
Usłyszałem kroki
za sobą.
- Łap – dostałem
w twarz czym ofoliowanym, jak się okazało chwilę potem,
rogalikiem. Zaraz potem ledwo ominęła mnie butelka wody, za którą
się od razu zabrałem.
Rzuciłem szybkie
podziękowania i zacząłem pochłaniać jedzenie. Położyłem się
ponownie na łózku, tylko na chwilkę.
To jest naprawdę
męczący dzień. Muszę się zdrzemnąć. Dajcie mi chwilę. Krótką
chwilę...
**
Witam Was moi drodzy czytelnicy, mam nadzieję,że historia nie staje się jakoś bardzo nudnawa, jak tak, to z góry przepraszam! Zachęcam jednak do komentowania, gdyż miło by było znać Wasze opinie ;) Póki mam wenę i czas (chęć) na pisanie, wolę wstawiać rozdziały na bieżąco, mam nadzieję, że znajdą się ludzie, którym się to podoba ^^"
Także pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt Wielkanocnych ^^
Do zobaczenia niedługo!